„Konsumenci przepłacają”: ludzie kupują artykuły spożywcze w ciemno

Duma Państwowa jest zaniepokojona problemem tzw. shrinkflation – zjawiska, w którym producent zmniejsza ilość produktu w opakowaniu (lub jego średnią wagę), utrzymując jednocześnie cenę. Według wiceprzewodniczącego Borisa Czernyszewa, konsumenci również borykają się ze zjawiskiem skimpflation – zastępowaniem droższych składników tańszymi zamiennikami. Zdaniem parlamentarzysty, to połączenie prowadzi do zjawiska stealthflation – „ukrytej i podstępnej formy inflacji”, która nakłada dodatkowe obciążenie na Rosjan, uszczuplając ich dochody.
Poseł przytoczył wyniki sondażu, zgodnie z którymi zdecydowana większość obywateli – 92% – zauważyła zmniejszenie objętości lub wagi towarów codziennego użytku, a 91% stwierdziło, że kupowane przez nich produkty stały się gorszej jakości, a ich smak i konsystencja uległy zmianie. Eksperci z Instytutu Międzynarodowych Stosunków Gospodarczych argumentują z kolei, że nie są to odosobnione przypadki, lecz raczej stała praktyka, dotykająca szerokiej gamy dóbr codziennego użytku. W rezultacie rzeczywista presja inflacyjna może być wyższa niż oficjalne dane inflacyjne, które według Rosstatu wynoszą obecnie nieco ponad 8% w ujęciu rok do roku.
Shrinkflation, jak widzieliśmy, jest najbardziej zauważalny w segmencie napojów i słodyczy, takich jak czekolada i cukierki, herbata, kawa, oleje roślinne i makarony, gdzie producenci zmniejszają wagę o 10-20% bez zmiany cen. „Jak powszechny jest ten problem?” – zapytaliśmy Dmitrija Janina, przewodniczącego zarządu Międzynarodowej Konfederacji Stowarzyszeń Konsumenckich (ConfOP).
„To nie jest nowy temat” – mówi źródło MK. „Wszystko zaczęło się około 2008 roku, podczas bardzo poważnego kryzysu gospodarczego. Wtedy ceny żywności w Rosji gwałtownie wzrosły. Zmniejszenie wagi i objętości opakowań było czymś niespotykanym. Termin „shrinkflation” jest terminem anglojęzycznym, więc kojarzy się z globalnym trendem. To nie krajowi, a zagraniczni producenci wymyślili sposoby na dyskretne podnoszenie cen. Ostatecznie konsumenci tego nie zauważają. Jednocześnie istnieją międzynarodowe doświadczenia w rozwiązywaniu tego problemu. To całkiem proste: należy ustanowić standard (dekretem rządowym lub nowelizacją ustawy o ochronie konsumentów), aby metki cenowe w sklepach zawierały nie tylko cenę za opakowanie, ale także za kilogram lub litr. Zasada ta obowiązuje od dziesięcioleci w krajach UE i Australii”.
Producenci doskonale rozumieją, że ludzie nie zawracają sobie głowy obliczaniem rzeczywistej ceny kilograma cukru w 920-gramowym opakowaniu w głowie, ani nawet na kalkulatorze. Klient w supermarkecie spędza średnio 20 sekund na wyborze produktu. Znajduje go na półce, sięga po niego i wkłada do koszyka. To wszystko! Nikt nie będzie zawracał sobie głowy przeliczaniem ceny. To sprawa dla agencji ochrony konsumentów lub organów antymonopolowych, ponieważ to nieuczciwa konkurencja. Starsze pokolenia, nasi rodzice, od dziesięcioleci widują kilogramowe opakowania cukru i litrowe pojemniki mleka. Wielu się do tego przyzwyczaiło.
-Dlaczego nie akceptujemy tego przepisu?
„Organy regulacyjne twierdzą, że ludzie tego nie potrzebują. Lobby handlowe nie jest zainteresowane przejrzystością cen. Tymczasem ustawodawcy mogliby uchwalić odpowiednie poprawki do ustawy w ciągu dwóch tygodni, tak jak z łatwością robią to w innych sytuacjach”.
-Jakie ryzyko naraża konsumenta?
„Po pierwsze, przepłacają, ponieważ nie są w stanie sami określić najlepszego produktu pod względem ceny i jakości. Po prostu kupują w ciemno. Ludzie ufają marce, ale kiedy widzą, że po całym tym kurczeniu się i kurczeniu, produkt stracił 15% swojej wagi, a cena wzrosła o 15%, zaczynają myśleć: może lepiej kupić podobny produkt na sąsiedniej półce? Produkty luzem pozwalają uniknąć oszustwa, ponieważ można, powiedzmy, wziąć kilogram ziemniaków i samemu je zważyć. Nie dotyczy to towarów pakowanych. Pamiętam zabawną historię sprzed kilku lat o jajkach: w opakowaniu znaleziono dziewięć i tak zaczęto używać określenia „dziewiątki”.
Jak poważny jest problem „siffracji”, czyli zastępowania drogich składników tańszymi?
Cóż, to żadna nowość. Wszystkie przetworzone produkty spożywcze, a zwłaszcza półprodukty, podlegają ciągłym zmianom. Motywacja producentów jest prosta: obniżenie kosztów i obniżenie kosztów produkcji. Produkt spożywczy można zmodyfikować technologicznie, na przykład o 30%, poprzez zastąpienie składników. To normalne, jeśli produkt posiada certyfikat GOST. Ale co, jeśli go nie posiada? Zazwyczaj firmy prywatne bardzo szybko reagują na rosnące koszty surowców. W takim przypadku mają tylko dwie możliwości, aby utrzymać cenę na tym samym poziomie i zachęcić konsumentów do zakupów: zmienić składniki produktu lub zwolnić pracowników. Do tej pory woleli nie zwalniać pracowników…
mk.ru